niedziela, 14 lutego 2010

Koniec karnawalu

Tak udekoronowany jest obecnie ratusz w Alicante. Okazuje sie, ze koniec karnawalu dla Hiszpan to duza sprawa. Swietuja na kolorowo, przebierajac sie i wychodzac na ulice. Ale od poczatku...w sobote wraz z Nadia i Teresa zorganizowalysmy impreze u siebie, kazda zaprosila swoje grono (ja zaprosilam mniej lub bardziej znajomych z couchsurfingu). Mysle, ze couchsurfing podziala dla mnie jak goldenline we Wroclawiu i bede miala dzieki temu grono znajomych, a moze nawet i przyjaciol do wspolnych dzialan towarzyskich.
Czesc osob sie przebrala. Wpadl do nas Fidel Castro, ktory nawet znalazl wspolny jezyk z mnichami.Z samej imprezy dorzuce wiecej zdjec pozniej, lepsze ma kolezanka. Ok 1 po polnocy wyszlismy na miasto zobaczyc jak inni sie bawia. To co zobaczylam totalnie mnie zaskoczylo, poniewaz nie sadzilam, ze beda tlumy przebierancow na ulicach. Wlasciwie nigdy w zyciu nie widzialam czegos takiego.

Byli toreadorzy,

niedaleko tancerki flamenco kupowaly churros,

wpadl tez papiez w papamobile,

biedronki osaczyly pszczole,
depresyjne amorki,

dzieci kwiaty czuly sie jak w domu w tym kolorowym tlumie,

nawet pestka slonecznika wyszla sie bawic :)

Kostiumy byly oryginalne, malo powtarzajace sie. Wczorajsza noc byla super, bardzo duzo sie nasmialam z roznych absudralnych sytuacji, bo jak tu zachowac powage gdy dorosly mezczyzna przebrany za czerwonego kapturka kloci sie ze swoim kolega w gigantycznym pampersie :)

2 komentarze: