wtorek, 30 marca 2010

wyszlam po mleko...

i trafilam na procesje :)
Przez caly tydzien przed swietami wielkanocnymi ulicami przechodza procesje. Ta byla nieduza.
Biora w niej udzial zwykli mieszkancy (oczywiscie ci bardziej religijni), ubrani w tradycyjne stroje, jest tez orkiestra deta. Pamietacie figurki z Toledo? Oto nazareno, czyli pokutnik w kapturze :)
Nie moge sie do tego widoku przyzwyczaic. Skojarzenia z KKK sa tak silne, ze musze sobie ciagle przypominac, ze nazareno to pokutnik, a nie zly czlowiek.
Mam nadzieje, ze przed moim piatkowym wylotem do Polski zobacze wiecej procesji. Na miescie pojawilo sie mnostwo odpustowych stoisk wiec wydaje mi sie, ze cos wiekszego sie jeszcze kroi, moze akurat w czwartek...bo jak nie to bede musiala tu zostac caly rok aby znowu miec okazje :P

poniedziałek, 29 marca 2010

spontaniczny weekend w Fezie i Meknes w Maroko

Jakies poltora miesiaca temu zgadalam sie z kolezanka, Cara, ze wybralybysmy sie do Maroka na weekend. Sprawdzilysmy bilety, a ze byly w okazyjnej cenie kupilysmy je i temat odlozylysmy na pozniej. W zeszly wtorek, dzien przed wylotem, okazalo sie, ze zarowna Cara jak i ja bylysmy za bardzo zajete aby choc chwile zastanowic sie nad wyjazdem i cokolwiek zorganizowac wiec pojechalysmy kompletnie w ciemno tylko z biletem na samolot w reku, nie wiedzac nawet gdzie bedziemy spac. Ustalilysmy jedynie, ze obie jestesmy otwarte na przygode i ....bylo fantastycznie.

Maroko to zupelnie inny swiat, inne zapachy, barwy, dzwieki (przede wszystkim duzo dzwiekow)

Wyjazd byl bardzo udany z kilku powodow.

1. poznalysmy tubylcow (niestety tylko chlopakow), nie ludzi za straganow probujacych nam cos sprzedac ale chlopakow pracujacych lub studiujacych w Fezie nie zwiazanych scisle z rynkiem turystycznym.

2. poznalysmy Marokanczykow w roznych odcieniach wiary muzulmanskiej, od bardziej religijnych po mniej. Duzo z nimi rozmawialysmy i pozwolilo nam to lepiej uzmyslowic cala roznorodnosc ludzi tam mieszkajacyh

3. udalo nam sie calkowicie ominac swiat zorganizowanych wycieczek - podrozowalysmy marokanskim PKSem aby dojechac do Meknes, pociagiem, po Fezie tzw petit taxi, z ktorych korzystaja mieszkanscy.

4. zostalysmy zaproszone do domu na obiad i moglysmy zobaczyc jak mieszka typowa/nietypowa rodzina

5. poniewaz nie mialysmy planu bralysmy wszystko co nam wpadalo w rece i w 100% byly to sympatyczne, smieszne lub zaskakujace zdarzenia, czasem surrealistyczne, ale wszystkie pozytywne.

6. Po 4 dniach czulysmy jakbysmy byly tam conajmniej 2 tygodnie - wracalysmy przepelnione wrazeniami z silnym postanowieniem, ze wrocimy tam jeszcze raz w tym roku

poniedziałek, 22 marca 2010

Toledo

19 marca to San Jose, czyli dzien sw. Jozefa, inaczej znany jako Dzien Ojca w Hiszpanii. Niektore regiony, jak na przyklad Murcia i Comunidad Valenciana (w ktorym lezy Alicante) maja wtedy dzien wolny od pracy, wiec razem z Jose skorzystalismy z okazji i pojechalismy do Toledo na dlugi weekend. Toledo to dawna stolica Hiszpanii (do polowy XVI w.), to historyczne miasto, ktore kojarzy sie z El Greco, Cervantesem i Don Kichotem, ale rowniez z nozami, biala bronia i....marcepanem :)
Po drodze zatrzymalismy sie pozwiedzac byla, letnia rezydencja krolewska - Aranjuez. W centrum miasta miesci sie piekny, letni palac otoczony parkami. Nastepny przystanek Toledo!
Glowny plac miasta nazywa sie Zocodover.
Miasto polozone jest na wzgorzu i wszedzie pelno kretych, uroczych uliczek. Latwo sie w nich pogubic, ale to tez wielki urok tego miasta, mozna tak bez celu spacerowac i podziwiac architekture, kolorystyke i cwiczyc spostrzegawczosc.
W samym sercu miasta miesci sie katedra, ktora, musze przyznac, zrobila na mnie duze wrazenie.
Nie jestem zwolenniczka zwiedzania kosciolow ale wnetrze tej budowli mnie oczarowalo. Znajduje sie tam przepieknie wyrzezbiony w drewnie, w motywy zwierzece, historyczne (upadek Granady) i w postacie ludzkie chor - po prostu cudo. Nie mozna bylo robic zdjec w srodku wiec musicie mi uwierzyc na slowo :)
W zamian mam dla Was bojazliwego lewka, ktory stal na kolumnach przed jednym z wejsc do katedry.
W katedrze oraz w kosciele Santo Tome znajdowalo sie sporo obrazow El Greco (w. XVII). Wybierajac sie do Toledo w szczegolnosci bylam zainteresowana obejrzeniem jego dziel poniewaz pamietalam je ze szkoly. 'Pogrzeb Hrabiego Orgaza' to jeden z jego najslynniejszych obrazow. W Santo Tome tez nie mozna bylo robic zdjec ale udalo mi sie sfotografowac kopie wywieszona na ulicy (obraz oczywiscie wielki, a kopia nie :) Cale imie hrabiego to Don Gonzalo Ruiz de Toledo, mmm, pieknie, hiszpansko to brzmi. Sam obraz tez zniewalajacy.
Cale miasto jest przepelnione zabytkami i kojarzonymi z nimi legendami. Jedna z nich dotyczy lancuchow wywieszonych na murach kosciola San Juan de los Reyes. Po zdobyciu Granady przez krolowa Izabele i krola Ferdynanda (tych od Kolumba) z rak Maurow w 1492 roku, lancuchy chrzescijan trzymanych tam w niewoli zostaly przywiezione i powieszone na murach tego wlasnie kosciola. I oto, podobno, one:Jak sie okazalo na miejscu, Toledo nie slynie tylko z historii, malarstwa i pisarzy.
To takze wazne miejsce wyrobu marzepanu. Ponizej szyld jednej z bardzo wielu fabryk:
W Toledo od wiekow wyrabia sie tez noze, biala bron i zbroje. W scenach filmow Almodovara, ktory pochodzi z La Manchy (Toledo lezy w regionie Kastylii-La Manczy) od czasu do czasu nieprzypadkowo pojawiaja sie noze, warto obejrzec np. 'Volver' i samemu sie przekonac.

Ciekawy sposob na uczczenie zakonczenia studiow mieli mlodzi arystokraci w dawnych czasach. Czerwona farba malowali na murach swoje imie w postaci rebusa i pod spodem litere V jak 'victor' - zwyciezca. A ponizszy napis kryje......

......Don Angelo Victor......proste :) ten zwyczaj praktykowany byl nie tylko w Toledo, na katedrze w Alicante tez jest podobny napis. Kto mnie odwiedzi ten zobaczy :)

Poza zabytkami spodobala mi sie jeszcze jedna rzecz, ktora jest zapowiedzia zblizajacej sie Wielkanocy. W sklepie mozna kupic sobie procesje z jezuskiem... Warto na to zdjecie kliknac i przyjrzec sie z bliska.
Postacie w charakterystycznych kapturach to pokutnicy, po hiszpansku nazywaja sie 'nazarenos' czyli nazaretanie i towarzysza procesjom wielkanocnym. Dzieki kapturom mogli ukryc swoja tozsamosc i jednoczesnie wykonac swoja pokute bez wstydu (sic!).Toledo. Piekne miasto, kryjace wiele tajemnic. Warto.

niedziela, 14 marca 2010

Niedziela w okolicznych gorach




Niedziele spedzilam na wycieczce za miastem z moimi znajomymi z couchsurfingu. Wczesna pobudka to nie moj ulubiony sposob na rozpoczecie niedzieli, ale co tam, wole obejrzec hiszpanskie gory z bliska raz na jakis czas niz tylko jako tlo siedzac na plazy (chociaz tym tez nie gardze).
No wiec udalismy sie autami do Cabezo d'Or (1210m npm). Latwo nie bylo ale zadowolenie z siebie wielkie. Wejscie i zejscie zajelo nam 6h.
A tu juz na samym szczycie!